22.08.2017

Figurkowy Karnawał Blogowy - ed. XXXVI - "Rany i obrażenia, których dostarczyło wam figurkowe hobby"

      Gonzo z Black Grom Studio zaproponował bardzo trudny moim zdaniem temat: "Rany i obrażenia, których dostarczyło wam figurkowe hobby". Trudny bo nie każdy hobbysta czegoś takiego doświadczył. No ale coś trzeba napisać w ramach XXXVI edycji Figurkowego Karnawału Blogowego. Lecimy z koksem...



     Cóż mogę rzec, wykonywanie naszego hobby czasami bywa niebezpieczne, bo na przykład mamy do czynienia z ostrymi narzędziami czy też różnego rodzaju chemią modelarską albo i niemodelarską. Sam wielokrotnie miałem bardziej lub mniej pocięte palce, poparzone dłonie od kleju na gorąco, obklejone opuszki palców wraz z paznokciami cjanopanem oraz pewnie inne mniejsze uszkodzenia ciała o których już nie pamiętam. Nigdy nie dokumentowałem tych "zadraśnięć" dlatego chciałem wam opowiedzieć historię o obrażeniach których udało mi się uniknąć. Bo wiecie, hobby jest jak jedzenie, a jak to mawiają niektórzy: "apetyt rośnie w miarę jedzenia". U mnie ten syndrom występuje w pełnej okazałości i nie mogę się powstrzymać. Tak więc kiedyś dawno, dawno temu... tak dawno, że nawet najstarsi górale tego nie pamiętają, zacząłem zbieranie figurek i być może (informacja niepotwierdzona, brak świadków) powiedziałem mojej małżonce, że tylko "TĄ!!!" jedną armię będę zbierał. Starałem się, wierzcie mi... naprawdę się starałem... ale poległem z kretesem i zacząłem zbierać kolejną i jeszcze kolejną armię. Kiedy żona się o tym dowiedziała (niby się nie interesuje zbytnio moim hobby, a potrafi rozróżnić elfa od szkieletu - hmm... podejrzane) to w jej oczach nie zobaczyłem kurwików rodem z oczu posłanki Beger...

Każdy facet chciałby aby jego żona miała taki wzrok

ale wielkie płomienie wk####nia.
 
Dobrze, że w Polsce broń palna nie jest ogólnodostępna

I powiem wam, że tylko refleks i dobra znajomość mojej drugiej połówki uchroniła mnie od noszenia okularów przeciwsłonecznych w zimie.


      Oczywiście, ta historia na potrzeby FKB jest lekko naciągana i wystąpił tu znany z opowieści wędkarzy element koloryzacji . Oświadczam, że w mojej rodzinie nie występuje przemoc, aczkolwiek wzrok żony był jak najbardziej wymowny i adekwatny do zaistniałej sytuacji. Koniec końców, zbieram dalej to i owo, nadal mam tą samą małżonkę więc chyba to hobby nie jest "AŻ!!!" takie straszne ;)

12 komentarzy:

  1. Powiem tak: podkolryzowanie wyszło tej opowieści na dobre. Ale szkoda się kłócić z żoną o zakup figurek... Sprawę rozwiązują oddzielne konta bankowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polak mądry po szkodzie. Teraz to już nie naprawisz błędów młodości :/ Byłaby jeszcze większa chryja ;)

      Usuń
  2. Dwie rzeczy, o które nigdy nie kłócę się z mężem - figurki i pieniądze. Kurczę, co jest z nami nie tak?! :P
    Dobrze, że nie miałeś większych obrażeń, choć jako żona wiem, że te bazyliszkowe spojrzenia czasem zostawiają traumę do końca życia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz tu raczej nie chodziło ani o kasę ani o figurki ;)

      Usuń
  3. Ciężkie tarapaty, dobrze, że jakoś wyszedłeś z nich cało:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to szczęście, że moja połówka się nie interesuje ;) chociaż najchętniej to widziałaby to wszystko w szypie ewentualnie w piwnicy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szypie :/ miało być zs zs zs śmieciach :]

      Usuń
    2. Moja wczoraj zaczęła się wypytywać ile tego mam i przeliczać na $ :/
      Jak coś to się okopię w pokoju i bez walki go nie oddam ;)

      Usuń