Orki żyją, by walczyć i nie masz dla Orka większej
uciechy, niż znaleźć się w wirze bitwy, w której
każdy, i największy, i najpospolitszy wojownik, jest
zwycięzcą. Owa wojowniczość jest siłą Orków, ale i ich
słabością, gdyż zbyt wiele energii trwonią na toczenie
walk między sobą zamiast, na walkę z wrogiem.
Skóra Orków jest twardsza od wyprawionej skóry i co
ciekawe, jakby nawoskowana. Z wiekiem pokrywa się
strupami i naroślami i twardnieje bardziej jeszcze, by
osiągnąć ostatecznie stan, w którym nawet najsilniejsze
pchnięcie miecza kończy się ledwie zadrapaniem. Jeśli
nawet uda się skórę przebić i popłynie zeń purpurowa
krew, to i tak nie jest to żadną gwarancją dla przeciwnika,
że Ork mimo to nie zetrze go na proch. Rany
Orków goją się w niesłychanym tempie. Jeżeli odcięte
ramię przyszyć na miejsce, choćby nie wiadomo jak nieporadnie,
to i tak zrośnie się ono na dobre w ciągu kilku
zaledwie dni. Orki uważają krzepkość swych ciał za coś
jak najbardziej naturalnego i uznają wszystkich innych
za słabych, kruchych i miękkich.
Mniejsze i znacznie sprytniejsze od Orków Gobliny mają
dalece bardziej rozwinięty instynkt samozachowawczy.
Są bardziej przebiegłe niż silne i tak poważne zajęcie jak
walka pozostawiają Orkom. Same wolą zabezpieczać tyły
armii, jednakże zmuszone przez okoliczności, gotowe
są dobić wroga, o ile ten zebrał już stosowne baty od
Orków. Tak czy inaczej, bandy Goblinów budzą strach
na rubieżach cywilizowanych krain. Atakują wtedy, gdy
mają przewagę liczebną, tudzież gdy coś znacznie potężniejszego
i podlejszego wydaje im rozkazy.
Świat zna wiele podgatunków zielonoskórych. Nocne
Gobliny zamieszkują w niedostępnych głębinach jaskiń,
a jeżeli wychodzą z nich za dnia, to tylko odpowiednio
wzmocnione swym warzonym z grzybków piwem.
W posępnych puszczach Imperium grasują Leśne
Gobliny, natomiast w dżunglach Ziem Południowych
rozbrzmiewa równy rytm bębnów Dzikich Orków.
Najbardziej znane i przerażające są Czarne Orki o twardych
niczym stal ciałach. Jeśli przystaną do jakiegoś
plemienia, to tylko po to, by podporządkować je sobie
i przejąć w nim przewodnictwo, krwawo rozprawiając się
z wszystkimi przeciwnikami.
HERSZTOWIE
Plemieniu zielonoskórych przewodzi Herszt – największy
i najbardziej krzykliwy z Orków. Jego zwolennicy
traktują go z szacunkiem bądź też po prostu pragną
uniknąć ciosów pięści, które spadają na tych, którzy
zwolennikami Herszta nie są. Los plemienia zależy
w dużym stopniu od tego, jak mocno Herszt potrafi
przywalić. Hersztowie nie oczekują od swych zwolenników lojalności – chociaż każdy z wodzów liczyć może
na ich podziw za umiejętność wbijania przeciwnikom
nosa do czaszki. Pośród zielonoskórych trudno o sentymenty
– owszem, mogą pamiętać wielkiego przywódcę,
ale z całą pewnością nie będą go opłakiwać. Po śmierci
Herszta, nieważne czy poniósł ją na polu bitwy czy poza
nim, przywództwo trafia szybko i nieuchronnie w ręce
kolejnego największego i najbardziej krzykliwego Orka
z jego otoczenia. W bitwie pod Górą Zagłady ciało
Nagrata Czaszkołupacza nie zdążyło paść na ziemię, a już
jego następca jął okładać króla Krasnoludów odciętą,
ciągle jeszcze podrygującą, ręką samego Nagrata.
Herszt musi stale walczyć z pobratymcami o swą pozycję,
szczególnie jeśli bitki i łupy nie były ostatnimi czasy
zbyt satysfakcjonujące. Dla Orków pojedynki o przywództwo
są chlebem powszednim, a najlepszym w nich
argumentem są zarówno potężne ostrza jak i tępe narzędzia
(z braku alternatywy za broń może posłużyć równie
dobrze poręczny Goblin). Z natury mniejsze i bardziej
tchórzliwe Gobliny są w walce o władzę dużo bardziej
„subtelne”. Obowiązki Herszta Goblinów można
wprawdzie przejąć w wyniku bezpośredniego pojedynku,
ale równie często stosuje się zgoła inne metody.
Środki zaradcze zastosowane przez wodza plemienia
Ztyłubójców, Szczurzoflaka Obdartusa w postaci ciężkiej
kolczugi i zwyczaju stałego dotykania ściany własnymi
plecami okazały się niewystarczające – przyszło mu
eksplodować deszczem gryzącej posoki po zjedzeniu
grzybków, które w tajemniczy sposób przemieniły się
z jadalnych w niejadalne.
DOMINIUM ORKÓW
Orki nie zakładają królestw czy państw tak, jak czynią to
Ludzie. Mimo to, istnieją krainy pozostające pod całkowitą
kontrolą czy to Orków, czy Goblinów. Większość
Orków rozróżnia dwa rodzaje ziem: „zielone” i „insze
kawałki”. Bardziej ambitni Hersztowie widzą świat bardziej
dokładnie: „moje zielone”, „zielone co bendom
moje” i „insze kawałki”.
Orki i Gobliny występują najliczniej na Złych Ziemiach.
Są również i inne rejony, w których pozostają dominującą,
(nieomalże) inteligentną rasą. Ziemie, które przed
pojawieniem się na nich Orków nie były kompletnie
jałowe, stają się takowymi wkrótce po ich przybyciu.
Ów fakt w połączeniu z niemożliwą do zaspokojenia
żądzą krwi sprawia, że plemiona Orków nieustannie
się przemieszczają, chociaż zielonoskórzy po zdobyciu
szczególnie dużej czy łatwej do obrony fortecy zostają
w niej na dłużej. Jednak nawet plemię wiodące osiadły
tryb życia gotowe jest porzucić swe umocnienia, kiedy
wzywa je Łaaa!
POTĘGA ŁAAA!
Codzienność, w której zielonoskórzy spadają na pojedyncze
wioski, wycinają w pień ich mieszkańców jedynie po
to, by z uciętych głów usypać możliwie wielki „ tron” dla
wodza, jest dostateczną grozą, ale dopiero na zew Łaaa!
Orki stają się naprawdę niebezpieczną i brutalną siłą.
Łaaa! przypomina toczącą się śniegową kulę, która w miarę
podbojów stale rośnie. Stojący na czele Łaaa!, niezaspokojony
w swych ambicjach zwycięski Herszt, sprawia, że Orki
i Gobliny ściągają zewsząd, by się do niego przyłączyć.
Widok Łaaa! może naprawdę zmrozić krew w żyłach
– niepowstrzymane morze dyszących, wyjących i wznoszących barbarzyńskie okrzyki wojenne zielonoskórych
bestii ciągnie się aż po horyzont.
Historia Orków i Goblinów, wśród nich samych przekazywana
z ust do ust, jest raczej fragmentaryczna, gdyż
opowiada w zasadzie tylko o wzlotach i upadkach kolejnych
wielkich Łaaa! i o ich przywódcach. O pozostałych
bojach Orków i Goblinów mówi historia innych ras, tak
jak to ma miejsce w przypadku kampanii Sigmara, której
efektem była Bitwa na Przełęczy Czarnego Ognia czy
wysiłków Gillesa Bretończyka w tworzeniu królestwa
Bretonni. Z punktu widzenia Orków, nie ma sensu zaprzątać
sobie tym głowy, szczególnie dlatego, że poniosły klęskę
w starciu z „mientkimi ludziakami”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz