31.03.2020

Figurkowy Karnawał Blogowy ed. LVII - "Przygoda" - Warhammer Quest

     W ten ostatni dzień marca, nie ukrywam, że rzutem na taśmę udało się to co planowałem od momentu kiedy ujrzałem temat sześćdziesiątej siódmej edycji Figurkowego Karnawału Blogowego. Niestety wcześniej skutecznie byłem blokowany przez los i dopiero dzisiaj udało mi się moje plany zrealizować. Ta sześćdziesiąta siódma z kolei edycja prowadzona jest pod przewodnictwem Lady in red czyli Vilur z bloga rzuć90k6!, a temat jaki zaproponowała blogosferze na trzeci miesiąc tego roku brzmi: "Przygoda".

     Przygoda trzech śmiałków prowadzących przez przerażające lochy czwórkę Awanturników rozpoczęła się na stole w jadalni ;) ... tzn w celi więziennej. Nieustraszonego Barbarzyńcę prowadził przez zakamarki podziemi mój syn Mikołaj, elficką łuczniczką zaopiekowała się córa Joanna, mi natomiast nie pozostawiono wyboru i po raz kolejny dostałem pod swoją komendę czarodzieja oraz krasnoludzkiego poszukiwacza przygód.

     Przemierzając podziemny świat, grupa Awanturników żółtodziobów popełnia karygodny błąd. Nie wystawiwszy wartowników na noc, śmiałkowie zostają pojmani przez zamieszkujące podziemie Gobliny i ich okrutnego wodza Moktę Rubasznego z plemienia Czarnych Włóczni.
     Pozbawieni dobytku jeńcy zostają zamknięci w celi, gdzie oczekiwać będą wezwania na Arenę, na której przyjdzie im umrzeć ku uciesze zielonoskórych.
     Utraciwszy nadzieję i oczekując na nieuniknione, grupa wspomina przeżyte lata, niedokończone sprawy oraz niezrealizowane marzenia. Gdy nagle okazuje się, że w mrocznym pomieszczeniu jest coś jeszcze. Coś niewielkiego, złego i bardzo głodnego...
 
 Awanturnicy ocknęli się w ciemnej cuchnącej celi więziennej otoczeni przez mrowie wrogów.
Byli zupełnie zaskoczeni i na dodatek pozbawieni ekwipunku.

 Nie bez problemów Awanturnicy pokonują wrogów w celi więziennej. 
Następnie uciekając korytarzami docierają do Areny na której po raz kolejny muszą stoczyć nierówny pojedynek. 
Po zabiciu wodza Mokty Rubasznego część zgromadzonych na widowni Goblinów ucieka w popłochu. Niestety te które nie poddały się ogólnej panice zabijają czarodzieja. 
Jest to niepowetowana strata dla drużyny, od tej pory Awanturnicy nie mogą leczyć ran!!!
 
 Ranni, wycieńczeni Awanturnicy eksplorują lochy z nadzieją, że w końcu ujrzą światło słoneczne.
Los po raz kolejny okrutnie z nich zadrwił, na drodze do upragnionej wolności stanął oddział Goblińskich Łuczników dowodzony przez Szamana. 
I tutaj zakończyła się nasza przygoda. Awanturnicy walczyli dzielnie ale nie byli w stanie przeciwstawić się zielonej hordzie.

     Rozgrywka była pełna zwrotów akcji, sporo łez popłynęło z oczu gdy bohaterowie padali bez życia od ciosów okrutnych wrogów. Na jutro mamy zaplanowaną powtórkę z rozrywki. Zobaczymy, może ta przygoda z Warhammer Quest potrwa dłużej niż jedno popołudnie. Osobiście mam taką cichą nadzieję ;)


6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Otóż to!!!
      Cytując klasykę:
      "Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę".

      Usuń
  2. Przygoda jak się patrzy, świetny pomysł na czas kwarantanny spędzony z dzieciakami. Powodzenia w kolejnych eskapadach na jadalniany stół. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, pożyjemy, zobaczymy co z tego wyniknie :)

      Usuń
  3. Kiedyś, jak sprzedam nerkę, to sprawie sobie kompletny zestaw WH Questa z 95 roku. A potem nie będzie litości - będzie grane a grane!

    Hmm... Lady in Red - podoba mi się takie określenie! :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tylko oryginalne bramy i może kilkanaście figurek. Całą resztę sobie powoli kompletuje z dostępnych na rynku alternatywnych modeli. A jak mi to wychodzi? Sama wiesz bo odwiedzasz mój blog.
      Co do określenia to... tak jakoś samo wyszło :D

      Usuń