W minioną sobotę byłem na turnieju Warhammer Fantasy Battle, a właściwie to 9th Age czyli fanowskiego tworu, który powstał przy współpracy graczy z całego świata po uśmierceniu WFB przez GW. Dziewiątka bazuje w głównej mierze na zasadach ósmej edycji WFB ale z tego co zdołałem się dowiedzieć wprowadzono szereg usprawnień i ułatwień w porównaniu do pierwowzoru. Księgi armii również zostały odświeżone z przewodnim założeniem, że każda jednostka ma być grywalna aby na stole nie spotykać powtarzających się ciągle rozpisek co było nagminne w ósmej edycji, ponadto z bitwy można zdobyć maksymalnie 17 punktów, a dodatkowe 3 są za zrealizowanie losowanego przed bitwą scenariusza. No i najważniejsze nie byłem na turnieju jako obserwator ale jako gracz.
Ale zacznijmy od początku. O tym, że będę grał dowiedziałem się tydzień wcześniej i w ciągu sześciu dni miałem opanować zasady dziewiątki. Chciałem tylko zaznaczyć, że moja przygoda z WFB skończyła się praktycznie zaraz po ukazaniu ósmej edycji z powodów osobistych oraz przede wszystkim ze względu na zmianę kilku zasad, które zdecydowanie mi nie podeszły. Tak więc rozbrat z WFB trwał około ośmiu lat. Niby zasady ósemki jako tako znałem, no ale nie aż tak dobrze żeby grać bez problemów. Więc ściągnąłem sobie plik z zasadami do gry oraz do armii Dark Elves, którą postanowiłem zagrać i zacząłem studiowanie. I w tym momencie dopadły mnie mieszane uczucia/odczucia. Bo niby fajnie - można sobie ściągnąć książki po polsku, niby fajnie bo wiele sytuacji rozrysowanych jest na przykładach/diagramach (jak i co się robi dobrze, a jak źle) ale w związku z tym, że jest to projekt fanowski, a GW zastrzegło sobie markę WFB to twórcy 9-tki musieli wprowadzić własne nazewnictwo. Praktycznie wszystkie zasady, jednostki, przedmioty magiczne, czary mają teraz inne nazwy. Ten fakt tak mnie zraził, że książki tylko przekartkowałem i praktycznie zapoznałem się może z 1/4 zasad. Jakoś po prostu nie byłem w stanie tego strawić i przez to przebrnąć. Tak więc w piątek wieczorem skleciłem rozpiskę można powiedzieć, że lekko na pałę i zacząłem szukanie figurek po pudłach.
W sobotę rozegrałem trzy bitwy z miłymi przeciwnikami, poznałem nowe twarze i powitałem starych znajomych. Czegoś na pewno się nauczyłem przy grze, bo przecież tak najlepiej się uczy, a nie czytając suchy tekst. Ale to wszystko chyba nie wystarczy abym wrócił do turniejowego grania. Gra nie przyniosła mi frajdy mimo, że czasami udało mi się coś zdziałać, raczej ze względu na dobre rzuty niż na mój skill. W sumie przegrałem dwa razy (nie do zera, bo do 2 i do 4) oraz raz zremisowałem co dało mi przedostatnie miejsce oraz dodatkowo wygrałem nagrodę losową.
Ale jak sobie porównam atmosferę turnieju WFB, a WFS to zdecydowanie bardziej podoba mi się ten drugi event mimo, że jest tylko dwa razy do roku, a może właśnie dlatego. Jakoś ludzie nie mają ciśnienia na szkło i nie grają o złote gacie. Jest jakoś tak luźniej i przyjemniej, a w minioną sobotę mogłem odczuć, że jest taka straszna rywalizacja pomiędzy niektórymi graczami, która mi nie odpowiada oraz fakt pogardy zwycięzców nad pokonanymi, że właściwie odechciewa się gry - może generalizuję ale takie miałem odczucia, nie chcę nikogo obrazić bo nie dotyczy się to wszystkich graczy obecnych na turnieju, a już na pewno nie tych z którymi grałem, a mimo to coś było nie tak. Nie mówię NIE i może jeszcze kiedyś dam szansę temu systemowi, w końcu mam cztery armie do niego za niemałą kasę ale muszę to wszystko jeszcze przetrawić i przemyśleć.
THE END
A wprowadzone usprawnienia faktycznie naprawiły grę?
OdpowiedzUsuńTrudno stawiać jakieś wielkie wnioski po trzech grach ale z tego co rozmawiałem z kumplami to tak. W końcu nie ma tysiąca errat.
UsuńA próbowałeś grać w Kings of War? Podoba mi się o wiele bardziej niż t9a.
OdpowiedzUsuńWiesz grać można we wszystko ale trzeba mieć jeszcze z kim. Żadna przyjemność grać ze sobą, bo to mniej więcej jak picie do lustra (chociaż to jeszcze można ogarnąć).
UsuńPo twoich wpisach napaliłem się lekko na Sagę ale tu jest ten sam problem co powyżej :(
Wejście w system z grywalną armią to okolice 150-200 zł, więc może uda sie kogoś przekonać:) to jednak nie tysiące jak w Warhammerach ;)
UsuńSAGA^
UsuńSaga jest mocno OK. Tylko scena kuleje.
UsuńJeżeli wszyscy mówią, że nie zagrają w Sagę bo nikt w to nie gra, to chyba wiecie w czym jest problem :-)
UsuńKlamka zapadła. Mam zamiar wciągnąć się w Sagę tylko jeszcze nie wiem czy w tym roku czy też w przyszłym. Jednak trzeba wywalić trochę kasy na książkę, figurki i kostki.
UsuńNa figurki trzeba wywalić całe 80zł ;-) Kostki zrobiłem sobie sam - kupiłem takie z pustymi ściankami i namalowałem markerem symbole. Książka to jedyny wydatek jaki poniosłem, choć i tu można się posiłkować pdfami :-)
UsuńTak, na rynku jest sporo zamienników dla modeli Gripping Beast.
UsuńCo to za figurki Maniex?
UsuńDajcie przykłady tych zamienników chętnie się zapoznam :D
A nawet oryginały:
Usuńhttp://www.grippingbeast.co.uk/GBP07_Plastic_Viking_Starter_4_points--product--5273.html
Myślałem, że zapodasz coś mniej oczywistego :D
UsuńZ tego samego powodu ja skończyłem z graniem "turniejowego WFb".
OdpowiedzUsuńTe spinanie tyłków o ćwierć cala jest, było i będzie słabe.
W 8 edycje jeszcze pogrywałem a co do 9 nie mam zielonego pojęcia co tam sie pozmieniało- z wyjątkiem nazw;)
I właśnie dlatego AoS jest pierwszym Warhammerem w którego chce mi się grać :-)
UsuńW AoS nie mam zamiaru grać. A co do 9tki to na tą chwilę dam sobie spokój. Może kiedyś...
UsuńKrótki, dosadny, ale dobry tekst. Uważam, że warto pisać otwarcie o bitewniakowych patologiach - czyli zjawiskach utrudniających dobrą zabawę. Jedną znich są właśnie niepotrzebnie rozbudowane zasady, drugą nieprzyjemna atmosfera przy stole. Oczywiście na to drugie składa się wiele czynników... Ale ten wpis to przykład człowieka, który mógłby po latach przerwy wrócić do figurkowego grania, ale ze względu na swoje doświadczenia raczej nie wróci :(
OdpowiedzUsuń